Nie do końca wiadomo, czy określenie „słoik” ma wydźwięk neutralny, nieco pejoratywny czy po prostu sympatyczny. Dotyczy jednak naprawdę sporego odsetka osób mieszkających i pracujących w stolicy. Jak żyją i czym wyróżniają się słoiki warszawskie?
Przyjeżdżają w poszukiwaniu lepszej pracy i większych możliwości. Często zaczynają od studiów na warszawskich uczelniach, a potem zostają, by zasilać warszawski rynek pracy. Słoiki to jednak specyficzni przyjezdni. Mają kilka cech, po których dość łatwo ich rozpoznać.
Na weekend do domu
Nie bez powodu w prawie każdy piątkowy wieczór Warszawa staje się jakby nieco mniej zatłoczona. Wzmożony ruch tego dnia odnotowuje się głównie na dworcach kolejowych i autobusowych. Stamtąd bowiem warszawskie słoiki wyruszają do domów rodzinnych, gdzie zamierzają spędzić weekend, by odpocząć od wielkomiejskiej atmosfery i zasilić swoją lodówkę na następny tydzień lub dwa. Pod ręką zawsze nieduża waliza lub torba, w sam raz, by zabrać ze sobą trochę ubrań, a w drogę powrotną kilka słoików.
Gołąbki, bigos, pierogi…
Genezę nazwy „słoik” można bardzo łatwo wyjaśnić. Określa ona osobę, która mieszka i pracuje lub studiuje w Warszawie, ale z niej nie pochodzi, a po każdej wizycie w domu rodzinnym przywozi ze sobą słoiki wypełnione domowym jedzeniem. Kluski, zupy, pierogi, gołąbki, kotlety czy bigos nadają się idealnie do zapakowania w szklany słój i wrzucenia w walizkę. A potem przez cały tydzień goszczą na stole każdego szanującego się słoika.
Oszczędność – drugie imię słoika
Gulasz na cały tydzień nie bierze się oczywiście jedynie z maminej troski. Przyjezdni, którzy zdecydowali się postawić wszystko na jedną kartę z napisem „praca Warszawa”, zwykle liczą się koniecznością oszczędzania. Samo wynajęcie mieszkania w stolicy wiąże się z bardzo wysokimi kosztami, przez co niejednemu brakuje funduszy na rozrywkę, kulturę, mieszkanie w pojedynkę czy tak prozaiczne sprawy, jak zakupy na własną kieszeń. Słoiki od mamy to ratunek, zwłaszcza gdy na horyzoncie majaczą niespodziewane wydatki.
Nawigacja i aplikacje ciągle w użyciu
Większość słoików namiętnie korzysta z nawigacji i aplikacji w stylu „Jak dojadę?”. W końcu znajomość wielu połączeń komunikacyjnych i bezproblemowe odnajdywanie się w przestrzeni miejskiej to rzeczy, które przychodzą po latach mieszkania w jednym miejscu. Jeśli uda nam się ogarnąć całą Warszawę w taki sposób, by nie musieć używać tego typu narzędzi, to czy jesteśmy jeszcze słoikami?